Naleśmiśki, czyli przerwa w podróży.
Wydaje się, że to normalne. Pracujesz z ludźmi cały rok, a później jedziesz z nimi do wakacyjnej pracy. Niby nic takiego, w końcu nieźle się już poznaliście. Ale zawsze zostaje ta nuta niepewności "a co będzie jeśli jednak się nie dogadamy?". Wróciłam i mogę powiedzieć tylko jedno - nie ma takiej opcji! Po tych dwóch tygodniach czuję niedosyt. A jaki tego efekt? Ano nocna podróż samochodem, wspólna kolacja po północy, zbieranie się do wyjścia ze słowami "jej, późno, już idę" a w międzyczasie kolejna herbata ;) Wspólne nocowanie oraz wspólne śniadanie. Naleśmiśki z borówkami i Złotym Syropem jak znalazł!
Kształt naleśnika nadaje specjalna mała patelnia, ciasto na naleśniki przygotowuję bardzo standardowe, bez dodatków. Oprócz borówek i Złotego Syropu, na stół podałam krem czekoladowy (dzięki dziewczyny!) i powidła wiśniowe (prezent pychotka). Do picia sok pomarańczowy (którego nikt nie ruszył), lemoniada (która została wypita do ostatniej kropli) oraz "nasza" herbata. A na deser arbuz!
Śniadanie najlepszej kadry z jaką kiedykolwiek pracowałam.
Po pracy czas na odpoczynek, przede mną kolejne dwa tygodnie wyjazdowych wyzwań. Ale po takiej przerwie w podróży niczego się już nie boję ;)
super! ja chce miśka :)
OdpowiedzUsuńKarola
a kiedy jedziesz znowu??
OdpowiedzUsuńDzisiaj, teraz.
OdpowiedzUsuńA ja dostalem nawet na wynos :))
OdpowiedzUsuńMoodHomme - dziękuję za zaproszenie :)
OdpowiedzUsuńAnonimowy (Adasiu) - czy przetrwały podróż? :*