Pigwowiec jest krzakiem o przepięknych kwiatach. Z kwiatów powstają przepyszne owoce, które zawsze kojarzą mi się z jesienią, ponieważ to właśnie na początku jesieni zaczynają dojrzewać. Uwielbiam ich zapach i co roku staram się zrobić z nich przetwory. Jest to sok do herbaty, dżem i nalewka.
Niestety, w zeszłym roku fanatycy pigwy pokradli nam wszystkie owoce z krzaków, więc nie miałam możliwości by w mój tradycyjny sposób powitać jesień. Przez całą zimę dopijałam resztki nalewki marząc, by za rok być sprytniejszą niż złodzieje. I udało się! Wiosną przerzedziliśmy krzaki, daliśmy im nowe podpory, a rośliny odwzajemniły nam takim bogactwem owoców, że aż zaczęłam żałować ;) No bo ile można stać i kroić, wydłubywać, ciąć i mieszać?
Udało nam się zerwać wszystkie owoce, i mimo, iż było tego naprawdę sporo, w tym roku zrezygnowałam z dżemu. Mam powidła śliwkowe, konfiturę z wiśni i malin - to wystarczy. W tym roku zrobiłam tylko sok do herbaty.
Owoce pigwowca myję, tnę na 4 części (ciężka sprawa! Owoce są tak twarde, że warto zainwestować w odpowiednio ostry nóż. Ja kupiłam nóż typu Santuko mojej ulubionej firmy i jestem z niego tak zadowolona, że teraz używam go do wszystkiego). Wydłubuję gniazda nasienne, a owoce kroje w plasterki. Do słoika wkładam warstwę pigwy, sypię warstwą cukru, na to znów owoce i tak do nabawienia się odcisków od noża ;)
Słoik zostawiam w spokoju na kilka dni (trzymam go w lodówce) co jakiś czas potrząsając, by pigwa puściła sok. Dzieje się to dość szybko, sok jest klarowny, i bardzo, bardzo dobry!
Dodaję go do czarnej herbaty, którą pijam tylko jesienią i zimą. Wraz z sokiem wkładam też trochę owoców. Smakuje mi bardziej niż herbata z cytryną :)
Polecam Wam serdecznie!
PS Uważajcie, by nie dodać za mało cukru, bo taki zestaw ma tendencję do szybkiego psucia. Jeśli zauważycie bąbelki, usłyszycie dziwne "pssst" podczas otwierania słoika lub poczujecie ten charakterystyczny zapach - nie przejmujcie się, bo jest na to ratunek. Zalejcie wszystko spirytusem rektyfikowanym i zostawcie na kilka lub kilkanaście tygodni. Będzie można zrobić z tego nalewkę, ale o tym napiszę Wam innym razem :)
super przepis! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSP