Wczoraj upiekłam drożdżówki. Dawno już nie robiłam nic z ciasta drożdżowego, więc to najwyższy czas, by w końcu do niego powrócić. I tak oto powstały warkocze z morelami i kruszonką.
Przepis pochodzi z Galerii Chleba i jak każde ciasto drożdżowe wymaga czasu i cierpliwości.
Najpierw zrobiłam zaczyn: 125 ml mleka podgrzałam wraz z 12 g drożdży oraz 10 g cukru. Dodałam łyżkę mąki i odstawiłam na 15 minut do wyrośnięcia.
325 g mąki pszennej wymieszałam ze szczyptą soli. Dodałam 25 g (dałam mniej niż w oryginalnym przepisie) cukru, 75 g masła, jajko i zaczyn. Ciasto wyrobiłam na gładką masę. Musiałam jednak dodać trochę mąki, bo za bardzo mi się kleiło do rąk.
Ciasto odstawiłam na 1 godzinę w misce przykrytej ściereczką, ale zaglądałam do niego co 20 minut i lekko zagniatałam.
Po tym czasie wzięłam się za plecenie warkoczy. Ciasto podzieliłam na 4 części, a każdą z nich podzieliłam jeszcze na 3. Uformowałam wałeczki, które plotłam jak zwykły warkocz i jednocześnie przetykałam je kawałkami moreli. Warkocze położyłam na blasze wyłożonej papierem i dałam im odpocząć jeszcze 15 minut.
Po tym czasie wzięłam się za plecenie warkoczy. Ciasto podzieliłam na 4 części, a każdą z nich podzieliłam jeszcze na 3. Uformowałam wałeczki, które plotłam jak zwykły warkocz i jednocześnie przetykałam je kawałkami moreli. Warkocze położyłam na blasze wyłożonej papierem i dałam im odpocząć jeszcze 15 minut.
Na koniec, bułeczki posmarowałam żółtkiem wymieszanym z odrobiną mleka i posypałam kruszonką, którą już wcześniej sobie przygotowałam. Gotowe? To do pieca na 20 minut w 180 st. C.
Wyszły pyszne! Idealne na śniadanie, z samym masełkiem :)
A dlaczego na zdjęciu mam tylko 3 warkocze?
Bo czwarty został spakowany "na wynos" :)
A co było, jak wróciłam do domu? Po pierwsze, zjadłam drugą bułeczkę, tym razem ze świeżymi malinami. Jakie to było dobre!
Maliny miałam z rynku, na który udało mi się pojechać (H., dziękuję za pomocną dłoń).
Przy okazji kupiłam również soczyste i pachnące polne pomidory i bakłażana, który nie mógł się doczekać na spotkanie z cukinią. Ja też się nie mogłam doczekać...
I tak powstało coś, co mogłabym nazwać Ratatouille, ale nie mam na tyle odwagi by nadać temu daniu tak wykwintną nazwę ;)
Połowę dużej cebuli podsmażyłam na oliwie, dodałam 3 (tak, trzy) ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę. Bakłażan (3 bardzo grube plastry) pokroiłam w kosteczko-trójkąciki, a cukinię (tyleż samo) w cieniutkie półtalarki. Warzywa dodałam do cebuli i czosnku, doprawiłam szczyptą soli i świeżo mielonym pieprzem, wymieszałam. 2 pomidory pokroiłam w kostkę i dorzuciłam na patelnię. Dodałam również garść świeżej bazylii i garść świeżej natki pietruszki. Zioła poszatkowałam. Wszystko wymieszałam i dusiłam pod przykryciem około pół godziny.
Ziemniaczki obrałam i podsmażyłam na drugiej patelni. Wszystko wyłożyłam na talerz i...
... zajadałam się, aż mi się uszy trzęsły!
Bakłażan wcale nie był gorzki, cukinia zrobiła się delikatna, pomidory zachowały swoją jędrność, a cebulka i czosnek idealnie połączyły ze sobą wszystkie warzywa. Zioła były tą przysłowiową kropką nad "i".
Ostrzegam, że porcja jest dla wielkiego głodomora! Ja dałam radę, bo oprócz drożdżówki, był to mój drugi posiłek tego dnia.
A Wy na co macie dzisiaj ochotę? :)
Ale kuszące te bułeczki, chyba zrobię.
OdpowiedzUsuńTylko mam 2 pytania (podobne)
1. drożdże są świeże czy suszone?
2. morele są świeże czy suszone?
:)
czwarty dostałam ja, dziękuję i polecam się na przyszłość:)
OdpowiedzUsuńLeni:
OdpowiedzUsuń1. Drożdże były świeże
2. Morele suszone, ale bardzo mięsiste :)
Maganuna:
Będę o tym pamiętać! :)
suszone drożdże? jest coś takiego:O
OdpowiedzUsuńJak mnie odwiedzisz, to Ci pokażę! ;)
OdpowiedzUsuń