Kilka dni temu, w trakcie niezobowiązującej rozmowy (o kolczykach) z koleżankami z pracy, nieopatrznie powiedziałam "Jeśli chcesz, to ci nawet bratki zrobię!". Było to powiedziane do koleżanki E., która nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż koleżanka A. krzyknęła na cały pokój "Mi zrób! Czerwone!". Challenge accepted! ;)
Przyznaję - były to jedne z najtrudniejszych kolczyków jakie zrobiłam. Samo szycie zajęło mi mniej więcej 3 godziny. Każdy detal przyszywałam osobno, by później stworzyć z tego piękną całość. Chciałam by kolczyki były wykonane solidnie. Pierwszy raz pracowałam z filcem jako elementem garderoby, gdyż wcześniej wykorzystywałam go do ozdoby kartek, albumów i tym podobnych rzeczy. Materiały które miałam w domu nie nadawały się idealnie do stworzenia biżuterii "na lata" dlatego często łączyłam dwa kawałki filcu. Starałam się ukryć każdą pętelkę i łączenie szwów.
Praca była satysfakcjonująca. Już dawno nie czułam "tego" bólu w plecach i w szyi. Do roboty zabrałam się zaraz po przyjściu do domu i nie żałuję! Sobie udowodniłam, że cokolwiek wymyślę - mogę zrobić, a koleżance, że nie rzucam słów na wiatr ;)
Największym komplementem jest dla mnie to, kiedy widzę moje małe dłubaniny w użyciu. Mam wtedy pewność, że to, co zrobiłam naprawdę się podoba, a osoba dla której to zrobiłam czuje się w tym na tyle dobrze, że co jakiś czas wpada na pomysł przewietrzenia tych cudów ;)
Ślicznotki!
OdpowiedzUsuńIw.