Robię go z suszonymi śliwkami - najczęściej. Czasem dodaję też suszoną morelę, a w planie mam by spróbować go z żurawiną.
Przepis znalazłam u pana Pawła i posłużę się jego blogiem, by powiedzieć Wam jak zrobić ten przepyszny chleb.
W misce: 100 g żytniego zakwasu (dokarmionego 12 godzin wcześniej) mieszamy z 350 ml wody. Dodajemy 350 g mąki żytniej oraz 130 g mąki pszennej, 1,5 łyżeczki soli oraz 20 g świeżych drożdży.
Wszystko dokładnie mieszamy. Nie panikujcie - ciasto się bardzo klei, ale to dobry znak :)
Kiedy mamy już gładką i jednolitą masę, dodajemy 150 g pokrojonych suszonych śliwek Ja dodaję znacznie więcej i pilnuję, by owoce nie były zbyt suche. Jeśli macie bardzo wysuszone śliwki lub morele, namoczcie je w wodzie aż zmiękną i dopiero wtedy pokrójcie i dodajcie do ciasta.
Kiedy ciasto jest już gotowe, przykrywamy miskę ściereczką i zostawiamy na 2,5 godziny. Po tym czasie przekładamy ciasto do foremek. Ja używam dwóch silikonowych keksówek. Foremki przykrywamy ściereczką i zostawiamy jeszcze na 1,5 godziny.
Chleb pieczemy ok. 45 minut w 210 st. C. Przed pieczeniem możemy obsypać wierzch otrębami żytnimi.
Ja zrobiłam tak tylko raz:
I naprawdę, uwierzcie - nie ważne co dodam do środka, nie ważne, czy wierzch będzie w otrębach czy nie, czy piekę go po nocy, czy zaczynam od rana - zawsze wychodzi wyśmienicie!
Jest to ten typ chleba, który można zajadać z samym masłem :)
Spróbujcie sami!
oooo, to ten słynny chlebek o którym opowiadałaś. Zrobię jak kupię odpowiednią mąkę.
OdpowiedzUsuńA mam pytanie - co robisz z zakwasem po dokarmieniu na te 12 godzin? Trzymasz w temperaturze pokojowej czy może chowasz do lodówki? Ja do tej pory dokarmiałam, trzymałam na blacie i chleb piekłam już po jakichś dwóch godzinach. Wychodził dobry, ale może spróbowałabym potrzymać go dłużej tylko nie wiem w jakich warunkach :)
Jeśli mam w przepisie, że potrzebuję zakwas dokarmiony 12 godzin wcześniej, to wyjmuję ten, który trzymam w lodówce i czekam aż nabierze temperatury pokojowej. Następnie dokarmiam go, zazwyczaj szklanką mąki i odpowiednią ilością wody, oczywiście ;) choć to zależy od tego ile potrzebuję go do wypieku. Potrzebną ilość zakwasu przekładam do miski, w której wyrabiam ciasto na chleb/bułki i przykrywam ściereczką. Pozostałą część tego świeżo dokarmionego zakwasu od razu chowam do lodówki.
OdpowiedzUsuńZakwas w misce leży sobie przez 12 godzin i rośnie, dojrzewa, przygotowując się na stworzenie przepysznego chleba ;)
Czy nie zagmatwałam?
A więc to tak! :) czyli okazuje się, że ja popełniałam poważny błąd w sztuce a nawet parę. Dziękuję za instruktaż (bynajmniej nie zagmatwany) od teraz będę piekła właśnie tak :)
OdpowiedzUsuń