9.02.2014

Ciasteczka... dla psa!

Nie myślałam, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym upiekę ciastka z myślą o swoim psie...
Gotować bardzo lubię, ale lubię też iść na łatwiznę, dlatego wykrawanie ciasteczek jest moją zmorą. Jasne, fajnie jest mieć ciacha na święta Bożego Narodzenia, ale te święta zdarzają się raz w roku. Na szczęście! ;)

Zachęcona pozytywnymi opiniami o psich ciasteczkach, obdarowana paczką z domowymi ciachami za które mój pies naprawdę da się pokroić, zmotywowana przez Psią Trenerkę, postanowiłam jednak się przemóc i przygotować coś, co mogłoby zadowolić moją wybredną Jankę.

Nie trzymałam się konkretnego przepisu, po szybkim przeglądzie Internetu wiedziałam jedynie co powinno się znaleźć jako "must have". Resztę dodałam według własnego pomysłu, a także to, co znalazłam akurat w szafkach ;)

Jak zwykle natchnienie przyszło późno w nocy...

Najpierw przygotowałam produkty:


Ostatecznie w ciastkach znalazło się:
600g marchewki
200g kurczaka
1 jajko
1/4 szklanki oliwy z oliwek
szczypta tymianku
1/2 szklanki płatków owsianych błyskawicznych
mąka (na oko zużyłam z pół kilograma lub więcej)

Ugotowaną marchewkę zmieliłam na gładką masę


Dodałam surowego kurczaka i zmieliłam go z marchewką


Dodałam resztę składników (oprócz mąki). Masa (bebelucha) prezentowała się następująco:


Masę zagniatałam z mąką, aż do uzyskania pożądanej konsystencji. Chciałam, aby ciasto dobrze się wałkowało i było podatne na wykrawanie.
Aby dobrać temperaturę i czas pieczenia, najpierw do pieca weszła tzw. "próbna blaszka".


Ciasteczka piekłam ok. 15 minut w 175 st. C z włączonym termoobiegiem.
Kolejne partie były większe i bardziej rozplanowane rozmiarowo ;)


Kontrola jakości musi być!


Na koniec, wszystkie ciasteczka wylądowały z powrotem na blaszkę, którą włożyłam na 10-15 minut do piekarnika nagrzanego do 100 st. C. Chciałam je podsuszyć, aby przedłużyć ich trwałość.

Tak, już za dnia, wyglądały gotowe ciasteczka:


Psia smakoszka ;)






Czy coś bym zmieniła?
Tak! Na pewno dodałabym więcej tymianku. Szczypta jest zdecydowanie niewyczuwalna. To za mało, by nadać wyrazu tym ciasteczkom. Ciasteczka są słodkawo-słonawe. Myślę, że dla większości z Was będą jak delikatne krakersiki. Sama lubię je podjadać... ;) Nie chcę, aby Janka się nimi przejadła, mimo, że na początku jej zasmakowały, to zdarza się, że smaczki wypluwa. Ostatecznie jednak je zjada,co jest milowym krokiem w jej gustach smakowych. Do tej pory nie przepadała za suchymi ciastkami, jednak jak widać, domowe smaki mają w sobie "to coś"!

Jeśli Wasze psiaki lubią takie suche smakołyki - zdecydowanie polecam! Mam je już ponad tydzień i nadal zachowują świeżość, z czego bardzo się cieszę, bo ciastek wyszło naprawdę dużo.
Jest to nasza alternatywna na domowe szkolenie lub spacer w niedużych rozproszeniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niezmiernie miło mi czytać i odpowiadać na Wasze komentarze, dlatego jeśli komentujesz jako "Anonimowy" proszę, zostaw swoje imię lub inicjały. Dziękuję!